Ulubieńcy września

Nowy miesiąc zaczął się wyjątkowo, bawiliśmy się na ślubie u znajomych i na chrzcinach. Kilkadziesiąt godzin później 
i kilkaset kilometrów dalej chorzy byliśmy już oboje. 

Wreszcie minęły te dni, odpoczęłam. W niedzielę zajechaliśmy drugi rok pod rząd do Pszczyny, tym razem zahaczając 
o Zagrodę Żubrów, o czym napiszę innym razem.

Tymczasem nadrabiam spóźniony post o ulubieńcach.

1. Escape room: Hurry Up, 105 zł / 3 os.

Od dawna chciałam się tu wybrać. Wreszcie się udało! Pewnej wrześniowej niedzieli zarezerwowaliśmy pokój 
"Łowcy snów", wyszło 35 zł na głowę. Koszt podobny do seansu w kinie, jednak tu musimy wysilić naszą wyobraźnię 
i pokombinować. Podpowiedzi były wszędzie i zarazem nigdzie. Zaglądaliśmy w co popadło, forsowaliśmy tajemnice przedmiotów mylnie branych za wskazówki, testowaliśmy wszelkie możliwości. Szczegółów nie zdradzę. 
Dobra, inspirująca alternatywa i dla kina, i dla nudy, o ile uda nam się zebrać 2-5 osobową ekipę.

2. Kubek: Pepco, 5 zł


Powoli zbliżając się do 30-tki zakupiłam kubek ze słonikiem, zającem i balonikami. W kręgu bliskich mi osób przyjęło się mówić, iż pierwsze 30 lat dzieciństwa jest najtrudniejsze. Mam więc co nieco na swoją obronę. Najchętniej zgarnęłabym całą serię tych kubków, zdołałam jednak nad sobą zapanować i skończyło się nad jednym.

3. Lampka: Sinsay, 60 zł


Rozwesela, świeci - a więc spełnia swe zadanie. Sympatycznie z kąta zerka. Chociaż przy niej nie poczytam, 
to wystarczająco rozświetla sypialnię. Od dawna rozważałam zakup lampki nocnej, zupełnie nie takiej, 
ale skoro wypatrzyłam ją na sklepowej półce, od razu zapragnęłam. 
Kot? Królik? Nie mam pojęcia co to za stwór. Producent też raczej nie wie, w przeciwnym razie wspomniałby 
o tym na opakowaniu. To bez znaczenia, grunt, że nie czuję się na nią za stara.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

I znowu ta jesień... Jak spędzać czas, gdy pogoda nas nie rozpieszcza?

5 filmów na sobotę

Sztuka miejska rodem z Bielska: murale